Ostatni rok był dla niego przełomowy. Jest pierwszym zawodnikiem APN, który dołączył do Akademii Legii Warszawa, uczestniczył w Letniej Akademii Młodych Orłów, grał przeciwko Ajaxowi czy Tottenhamowi, ale przede wszystkim daje i wymaga od siebie niezwykle dużo, by w przyszłości spełnić swoje marzenia. Adam Dębiński podsumowuje 2017 rok i z pełną energią podchodzi do kolejnych wyzwań.
Jaki to był dla Ciebie rok? Zaczynałeś go jeszcze w APN, ale od połowy roku trenujesz już w akademii Legii Warszawa, a przecież w lipcu uczestniczyłeś jeszcze w Akademii Młodych Orłów – obozie dla wyróżniających się zawodników z rocznika 2004 z całej Polski. Intensywnie…
Adam Dębiński (rocznik 2004): – Faktycznie, to był dla mnie bardzo intensywny, ale i przełomowy rok: APN – treningi i mecze ligowe oraz turnieje; reprezentacja ŁZPN – mecze z kadrami Mazowsza, Warmii i Mazur, Podlasiem; udział w LAMO – bardzo się cieszyłem, że mogłem trenować i zmierzyć się z chłopakami z całej Polski, a od sierpnia nowy klub – Legia. Jestem w tym wieku, kiedy takie zmiany i intensywność są potrzebne, oczywiście jeśli chce się myśleć o graniu w piłkę na najwyższym poziomie. Był to ciężki rok, chyba najcięższy do tej pory w mojej przygodzie z piłką. Przy tym wszystkim pomagali mi bardzo moi rodzice i przyjaciele, a także rodzice moich kolegów z APN-u. Był taki okres, kiedy już nie miałem siły na wszystkie treningi, a przede wszystkim na bardzo męczące, godzinne dojazdy… Właśnie w takich momentach pomagali mi ludzie, o których warto jest pamiętać, bo wiesz, że gdy najdzie taka trudna chwila to możesz na nich liczyć. Chociaż ten cały rok był bardzo ciężki, uznaję go za wyjątkowo udany.
Jeszcze grając w APN skauci Legii przez wiele miesięcy obserwowali Twoją grę. Uczestniczyłeś w turniejach, meczach kontrolnych, treningach. Miałeś obawy czy to dobra decyzja? A może dzięki temu było Ci łatwiej podjąć decyzję o przeprowadzce do Legii i z mniejszymi obawami dołączyć do zespołu?
– Od prawie dwóch lat byłem zapraszany przez Legię na treningi, sparingi i turnieje. To dosyć długi okres, ale dzięki temu łatwiej mi było zaaklimatyzować się, nabrać zaufania i nawiązać lepszą współpracę. Pamiętam ile miałem obaw, jak pierwszy raz jechałem do Warszawy. Zastanawiałem się czy sobie poradzę? Czy drużyna mnie zaakceptuje? Legia to przecież jeden z największych klubów w Polsce! Ja byłem w zupełnie nowym otoczeniu, nowi koledzy, trenerzy… Przez ten czas naprawdę długo zastanawiałem się, czy to dobra decyzja, jednak cała drużyna, trenerzy, ludzie z klubu zmniejszyli moje obawy. Mogłem zobaczyć gdzie będę trenować, mieszkać i uczyć się w Warszawie, a co najważniejsze – lepiej zapoznać się z chłopakami z drużyny.
Po tym pierwszym półroczu możesz powiedzieć, że już się zadomowiłeś w Warszawie?
– Myślę, że tak. Przez te pół roku zdążyłem już poznać trochę Warszawę, z naciskiem na „trochę”. Warszawa to duże miasto, gdy tu przyjechałem to tak naprawdę niczego nie znałem, a przede wszystkim nie umiałem poruszać się komunikacją. Taki chłopak jak ja, mieszkający przez całe swoje życie w małym mieście, nie musiał poruszać się komunikacją miejską. Mogłem i wolałem używać tradycyjnych metod: rower albo zwykle chodzenie pieszo. W Warszawie na pewno łatwiej mi było się z tym wszystkim zapoznać dzięki pomocy starszych kolegów i trenerów.
Jak wyglądały Twoje pierwsze dni w Legii?
– To był sierpień. Dwa dni po przyjeździe z Letniej Akademii Młodych Orłów. Jeszcze nie zdążyłem odpocząć, a już na drugi dzień musiałem jechać do Warszawy i wrócić do intensywnych treningów. Poza tym, musiałem poznać nowego trenera, nowe otoczenie, a także samodzielne życie w internacie. Ale tak naprawdę pierwsze „schody” zaczęły się we wrześniu, kiedy musieliśmy połączyć treningi ze szkolą i nauką. Pamiętam, że wtedy był naprawdę ciężki okres. Pobudka o godzinie 6 rano, dojazd do szkoły, lekcje od 7 do 14, dojazd na trening, powrót do internatu na 17-18, kolacja i chciałoby się powiedzieć odpoczynek, ale niestety nie! Musiałem odrobić pracę domową ze szkoły, przygotować się na następne lekcje i odbyć dodatkowy, samodzielny trening. Potem jeszcze pakowanie toreb na następny dzień (jedna do szkoły, a druga na trening). Nie ma tu mamy, która wyręczy w czymkolwiek! Nie tak łatwo zmienić całe swoje życie w wieku 13 lat. Oj, ciężko było, ale teraz już wpadłem w ten rytm i dosyć dobrze sobie radzę.
Mimo, że urodziłeś się w 2004 roku w APN najczęściej grałeś w starszym roczniku. A jak jest w Legii?
– Tak. W APN grałem ze starszymi chłopakami. W Legii ciężko jest, żeby mieć tak zwany awans do starszego rocznika, raczej w Warszawie częściej gram z rówieśnikami, chociaż czasem dostaję wyróżnienie i gram mecz czy wyjeżdżam na turniej ze starszymi. Ostatnio udało mi się pojechać z nimi na mocno obsadzony turniej do Arłamowa, w którym uczestniczyły takie drużyny jak Liverpool czy Hertha Berlin. Zdarza się też, że młodszy zespół zastępuje w ligowych rozgrywkach starszy, gdy ten np wyjeżdża na zagraniczny turniej. Taki mecz graliśmy np z SMS-em Łódź czy ze Stomilem Olsztyn w lidze U-15.
Jaki był najważniejszy cel jaki sobie postawiłeś będąc już zawodnikiem Legii na ten rok i czy udało Ci się go zrealizować?
– Moim najważniejszym celem była ciężka praca i rozwinięcie nie tylko umiejętności piłkarsko-motorycznych, ale także rozwój mojej samodzielności. Zależało mi też na utrzymaniu wyników w nauce. Gdy przyszedłem do Legii, tak jak już wspominałem, były wakacje więc miałem dużo czasu tylko na treningi i poprawę swoich umiejętności, ale kiedy przyszła szkoła, już trudniej było mi to wszystko pogodzić. Jednak dałem sobie radę i jestem z tego bardzo dumny. Samodzielność, według mnie, przyszła mi dosyć łatwo, w szkole mam dobre oceny, a mieszkam sam w tak dużym mieście.
W internacie mieszkasz sam czy oprócz Ciebie w pokoju jest ktoś jeszcze?
– Pokoje w bursie są trzyosobowe, staramy się dogadywać i być dla siebie mili, czasami jednak mamy siebie dosyć, spędzamy przecież ze sobą 24 godziny na dobę. 🙂
Jak wyglądała Letnia Akademia Młodych Orłów? Jakie zadania realizowaliście? Czy po nim miałeś jakiś kontakt z trenerami z obozu?
– Pełen profesjonalizm. Głownie chodziło o to, aby nauczyć nas jak można efektywnie trenować, oprócz tego sprawdzano nasze umiejętności. A z trenerami z LAMO spotykam się czasami podczas turniejów na które wyjeżdżamy z drużyną.
Miałeś okazję grać w kadrze województwa mazowieckiego?
– Do kadry Mazowsza dostałem powołanie po pierwszych konsultacjach, także miałem okazje grać w kadrze wojewódzkiej. Ze względu na kontuzję nie grałem w ostatnich rozgrywkach z Podlasiem.
Czy Twoim zdaniem trening, mecze i turnieje rozgrywane w starszym roczniku w APN pomogły Ci z większym spokojem podejść do samego transferu do Legii?
– Myślę, że gra w starszym roczniku pomogła mi wejść do Legii z mniejszymi obawami. Z mojego punktu widzenia „zmniejszyły” się nie tylko warunki fizyczne przeciwników, ale też mniejsze tempo gry i więcej przestrzeni. Dzięki grze w starszym roczniku, nie boję się stanąć do pojedynku fizycznego z o wiele silniejszym czy większym przeciwnikiem, a nawet czasem go wygrywam, chociaż wydawać by się mogło, że jestem z góry skazany na porażkę.
Jak wspominasz pobyt w APN?
– W tamtym czasie APN był najlepszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. Nie tylko fajna atmosfera w drużynie (cały czas utrzymuję z chłopakami kontakt), ale także świetni, dobrze przygotowani do pracy z młodzieżą trenerzy, czy bardzo mili i pomocni rodzice. Ten klub nauczył mnie dwóch bardzo ważnych rzeczy, ciężkiej pracy oraz tego, że jeśli chcesz być profesjonalistą to musisz wiedzieć, że sport wymaga wielkich wyrzeczeń i poświęceń, ale warto! Pobyt w APN uważam za bardzo cenny i dobrze wykorzystany czas.
W barwach Legii w minionej rundzie brałeś udział w turniejach, w których występowały uznane kluby zagraniczne. Jak radziliście sobie w nich jako zespół?
– Tak, graliśmy w zeszłej rundzie z wieloma zagranicznymi drużynami, min. Ajax Amsterdam, Tottenham Hotspur czy Reprezentacją Łotwy. Jako drużyna w tych meczach nie odstawaliśmy pod względem zaangażowania czy warunków fizycznych. Mecz z Tottenhamem pomimo tego, że przegraliśmy to uważam, że graliśmy bardzo odważnie i podejmowaliśmy dobre decyzje. Choć mecz z Ajaxem wygraliśmy, to uważam, że na tle najlepszych klubów na świecie mamy duże braki w umiejętnościach czysto piłkarskich. Myślę, że w tych meczach zauważyliśmy przewagę przeciwników pod względem umiejętności, techniki oraz przeglądu pola, ale przede wszystkim chronienia piłki.
Jak Wam idzie w rozgrywkach ligowych?
– W rozgrywkach ligowych po tej rundzie zajmujemy 3 miejsce, więc myślę, że całkiem dobrze. Tym bardziej, że często w meczach ligowych zastępowali nas młodsi koledzy i nie zawsze udawało się zwyciężyć chociaż wynik nie był najważniejszy. Wszyscy mogliśmy się zmierzyć z silniejszymi i starszymi od siebie. My dzięki temu graliśmy w rozgrywkach CLJ w U15 czy wyjechaliśmy na silnie obsadzony turniej.
Po przyjściu do Legii miałeś okazje zwiedzić klubowe muzeum. Robi wrażenie? Wyobrażałeś sobie, że za kilka lat możesz realnie uczestniczyć w tworzeniu nowej historii klubu?
– Dziwnie byłoby gdyby muzeum i historia tak wielkiego klubu nie robiła wrażenia. Myślę, że marzeniem każdego młodego chłopaka z Polski jest być historią takiego klubu, ale nie w moim przypadku. Ja zawsze próbuje stawiać sobie cele na jak najwyższym poziomie – chciałbym tworzyć historię całej piłki, nie tylko Legii.
Bycie częścią Legii to również większa rywalizacja i presja. Czy to wymusza inne podejście do treningu, meczów?
– Nie wiem jak w przypadku innych, ale mnie presja i rywalizacja tylko motywują. Lubię grać pod presją, ponieważ wtedy mogę zobaczyć jakie mam naprawdę umiejętności. Do treningów trzeba mieć podejście zawsze takie samo, nie ważne czy jesteś osiemnastolatkiem w czwartoligowym klubie, czy jesteś najlepszym zawodnikiem w historii futbolu, zawsze musisz dawać 100% zaangażowania i koncentracji.
Czego Ci życzyć w Nowym roku?
– Na pewno zdrowia, spełnienia swoich celów, zadebiutowania w kadrze Polski i przede wszystkim braku kontuzji dużych i małych oraz jak największego rozwoju osobistego.
Rozmawiał Mariusz Woźniak